Wikszany (rum. Vicşani) – wieś w gminie Muşeniţa, nazywana także Rudą, dokąd pierwsza grupa polskich osadników przybyła ok. 1848 r. Następna fala emigracji w latach 70. XIX w. związana była z budową linii kolejowej Lwów – Jassy (tory przebiegały przez wieś, gdzie powstała stacja pod nazwą Ruda). W latach 80. zaś wieś zasiliła grupa polskich rzemieślnikow i chłopów. Mieszkający obecnie w Wikszanach Polacy skupieni są wokół kościoła pw. Matki Boskiej Królowej Polski, zbudowanego w 1909 r. 2 maja 2004 r. uroczyście otwarto Dom Polski, zbudowany dzięki funduszom Senatu RP, przekazanym na ten cel przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Od 1990 r. działa w Wikszanach Stowarzyszenie Polaków, lokalna filia Związku Polaków w Rumunii, którego prezesem przez wiele lat jest Józef Paraniak.
Języka polskiego dzieci szkolne i przedszkolaki uczyły się po 1990 r. w niewielkiej czteroklasowej szkole. Obecnie dzieci z Wikszan dojeżdżają do szkoły w pobliskim Băineţ, gdzie lekcje polskiego prowadzi dominikanka z Polski, siostra Joanna Maksim, od ponad dwudziestu lat posługująca w Serecie i ucząca polskiego w najpierw w Wikszanach, dzisiaj w Băineţ. Z Wikszan pochodzili wieloletni prezes Związku Polaków w Rumunii i poseł do Parlamentu Rumunii Jan Piotr Babiasz, oraz Antoni Linzmeier – pierwszy poseł z ramienia Polonii rumuńskiej w Parlamencie Rumunii w latach 1990-1992.
Historia polskiego osadnictwa w Rudzie
Pierwsza grupa polskich osadników przybyła z Polski na teren Rudy ok. 1848 r. z sanocczyzny. Otrzymali oni tereny do zagospodarowania, w przeważającej części pokryte gęstym lasem bukowym. Obszar ten należał kiedyś do monasteru w Putnie w związku z darowizną, jakiej dokonał hospodar Stefan Wielki w 1488 r. na rzecz monastyru. Dobra te były znane jako Vieşanii, stąd też oficjalna nazwa miejscowości, używana przez władze rumuńskie po pierwszej wojnie światowej. Z czasem ziemię nabyli chłopi rumuńscy z pobliskich miejscowości, którzy jednak w XIX w. woleli ją sprzedać.
Niektórzy z potomków przybyłych rodzin twierdzą, iż ich przodkowie brali udział w rabacji chłopskiej i z tego powodu znaleźli się na Bukowinie. Mimo braku dokumentów potwierdzających niezbicie ten fakt, nie należy odrzucać tej hipotezy. Jednym z argumentów przemawiających za prawdziwością tych informacji jest fakt, że lata przybycia Jakuba Szeli na Bukowinę i grupy polskich osadników są zbieżne. Podobne są też zasady ich osiedlania na Bukowinie do zasad przesiedlenia chłopów z Galicji, uczestniczących w rabacji chłopskiej. Należy uwzględnić też fakt, że region sanocki był terenem, gdzie bunty chłopskie często występowały. Do Rudy przybywały też pojedyncze rodziny, nie zawsze bezpośrednio z Galicji, zachęcone „ziemią bardzo żyzną, gdzie wody nie brakowało, pomimo zdarzających się często susz”. Nabywali ją tanio od chłopów (z Kostisz i Fratowietz Nowych), którzy z powodu trudności związanych z uprawą zbyt odległego pola woleli je sprzedać i kupić gdzie indziej, nawet drożej. Następna fala emigracyjna mająca miejsce w latach 70. XIX wieku uwarunkowana była budową linii kolejowej Lwów – Jassy. Tory przebiegały przez wieś, gdzie powstała stacja o nazwie Ruda. Część pracowników osiedliła się tutaj, pracując dalej przy kolei, a niektórzy z nich nabywali równocześnie ziemię.
W latach 80. wieś zasiliła grupa rzemieślników (z okolic Rzeszowa), weterynarzy, handlarzy koni i chłopów. Wkrótce na wsi zaczęto odczuwać niedobór ziemi, w wyniku czego jej cena wzrosła. Inwestycje w zakup pola były uważane za najlepsze, zgodnie z powiedzeniem mieszkańców: „powódź, susza i wojny zawsze mijają, ale ziemia stale będzie”. Wiele rodzin zatem, szczególnie tych najbiedniejszych sprzedawało wszystko i wyjeżdżało za Ocean, „za chlebem”.
Przez szereg lat Ruda prowadziła spokojne życie, dopiero w czasie pierwszej wojny światowej zaznała niedoli i okrucieństw wojny. Odbyła się tutaj krwawa bitwa pomiędzy kawalerzystami Armii Carskiej a kawalerzystami austriackimi. Zwyciężyli ci ostatni, a na polu bitwy w późniejszym czasie postawiono pomnik poległego generała austriackiego, dowodzącego zwycięską armią. Polacy rudeccy, jako obywatele Austro-Węgier walczyli w armii austriackiej, ale po zakończeniu pierwszej wojny światowej część z nich walczyła o niepodległość Polski w Legionach Piłsudskiego w wojnie z bolszewikami. Cała rudecka społeczność chciała uczestniczyć w odbudowie Polski, dlatego też organizowano zbieranie datków na ten cel. Sumy nie były imponujące, lecz zważywszy to, iż wieś pięciokrotnie niszczona była wskutek działań wojennych, było to znaczne wyrzeczenie.
Życie codzienne Polaków w Rudzie w okresie międzywojennym
W przeważającej części Polacy na Rudzie byli rolnikami. Wielkość gospodarstw była znacznie zróżnicowana. Osoby, które posiadały co najmniej kilka hektarów ziemi, nie musiały szukać dodatkowego źródła dochodu. Pozostali mogli znaleźć je np. w niewielkiej gorzelni należącej do Polaka nazywanego Rudolfem. Poza tym mieszkańcy mogli zatrudnić się u Rudolfa w polu, gdzie uprawiano produkty potrzebne do wyrobu alkoholu tj. żyto, ziemniaki. Kolejne miejsca pracy dawała, działająca przez kilka lat cegielnia, która zasadniczo produkowała materiał na odbudowę kościoła zniszczonego w czasie wojny. Ponadto ludzie mogli znaleźć pracę w kolejnictwie, a ci, którzy nie posiadali ziemi, mogli zatrudnić się u polskiego ziemianina, który w zamian za pięciodniową służbę dawał domek i niewielką działkę. Jednostkowe miejsca pracy zapewniali kowale, stolarze i cieśle. Najbiedniejsi szukali zarobku za granicą. Niejednokrotnie zadłużali się, aby móc wyjechać do Kanady czy Stanów Zjednoczonych. Przeważająca część wracała i za zarobione pieniądze kupowała ziemię. Poziom majątkowy mieszkańców Rudy był stosunkowo dobry, a wynikało to z dwóch zasadniczych powodów: posiadania ziemi i możliwości dodatkowego zarobku.
Ton życiu religijnemu i narodowemu Polonii rudeckiej (w całości katolickiej) nadawał kościół, nazywany polskim. Ruda posiadała własną świątynię od końca XIX w., dokąd raz w miesiącu przyjeżdżał, zazwyczaj polski ksiądz, i odprawiał w niedzielę mszę. W pozostałe niedziele Rudzianie brali udział w nabożeństwie odprawianym w odległym o 7 km Serecie.
Ważnym ośrodkiem kulturalno-oświatowym w Rudzie był Dom Polski, który powstał w wyniku odkupienia od jednego gospodarza stodoły i przerobienia jej na siedzibę tejże organizacji. Czytelnia, która początkowo nie dysponowała odrębnym budynkiem i najczęściej korzystała z prywatnych mieszkań udostępnianych przez chętnych, np. Mraćka, Wójcika, z czasem przeniosła się do Domu Polskiego. Działała tutaj niewielka biblioteczka licząca ok. 50 tytułów w języku polskim. W Domu Polskim ponadto znalazło schronienie Stowarzyszenie Młodzieży działające w ramach filii Polskiego Związku Szkolnego. Jego działalność w głównej mierze skupiała się na nauce języka polskiego. Przy tej instytucji kulturalnej organizowano także szkolenia rolnicze i sadownicze, a także cieszące się szczególnym powodzeniem wśród kobiet nauki szycia, haftowania, szydełkowania oraz ogólnych zajęć przydatnych w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Zajęcia te prowadziły nauczycielki pochodzenia polskiego. Jedna z nich sprowadziła z Polski do Rudy umiejętność uprawy pomidorów. W 1934 r. zakupiono dla Domu Polskiego odbiornik radiowy. Spowodowało to wzrost częstotliwości spotkań mieszkańców Rudy.
Szkoła w dwudziestoleciu międzywojennym tylko częściowo spełniała swoją rolę. Wiązało się to z wydaną przez rząd rumuński ustawą o szkolnictwie. Do wybuchu pierwszej wojny światowej sytuacja była jeszcze korzystna, niestety gdy później przydzielono nauczyciela rumuńskiego, dzieci nie mogły uczyć się w języku ojczystym. Sytuacja poprawiła się na początku lat 30., kiedy to w 1931 r. założono w Rudzie filię Polskiego Związku Szkolnego, cieszącego się dużą popularnością. Świadczył o tym fakt, iż na ok. 400 mieszkańców (wliczając dzieci) 80 było członkami Związku. Ponieważ własnego budynku nie posiadali, spotykali się w domu prywatnym. Organizacji udało się zapewnić zgodę władz na wprowadzenie do szkoły publicznej języka polskiego w ograniczonej formie, tzn. sześciu godzin tygodniowo i dwóch godzin religii w języku polskim. Z czasem sprowadzono nauczycieli Polaków z Czerniowiec lub z Polski.
Reemigracja Rudzian
Po drugiej wojnie światowej Rudę opuściło wiele rodzin, repatriując się do Polski. Najliczniej wyjechało do Polski transportem, który wyruszył 4 grudnia 1949 r. ok. 20 rodzin. Skład liczył 50 wagonów. Oprócz rudzian pojechało nim jedynie kilka osób z innych wiosek. Rudzianie mogli zabrać ze sobą wszystki swoje ruchomości. Reemigranci dostali jeden wagon na dwie rodziny dla przetransportowania swego mienia.
Podróż trwała do 12 grudnia 1949 r. Przez ten czas strona polska zapewniła żywność, pomoc finansową i opiekę lekarską. Trasa podróży biegła w kierunku Bukaresztu przez Curtici, Węgry, Czechosłowację aż do znajdującego się w Polsce punktu przelotowego Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Międzylesiu. Tutaj nastąpił podział transportu. Część wagonów skierowano do Wrocławia, resztę zaś do Szczecina i Gdańska. Przeważnie powracające do kraju osoby, bądź też całe rodziny wybierały się do miejsc, które już ktoś z najbliższych wcześniej zamieszkał. Kto nie miał nikogo, udawał się najczęściej do Lwówka. Do wyboru miejsca zamieszkania repatrianci mieli cztery miejscowości: Oleśna Podgórska, Lwówek, Pławna i Lubomierz. W każdej z nich czekały przygotowane wcześniej wozy, który umożliwiły przewóz dóbr do wyznaczonych wcześniej gospdarstw. Były to najczęściej majątki opuszczone kilka lat wcześniej przez Niemców. Znajdowały się one wówczas w bardzo dobrym stanie, co było niewątpliwie dużym ułatwieniem podczas ponownego ich zagospodarowywania.
Polacy rudeccy szybko zadomowili się w nowych gospodarstwach, wtapiając się wkrótce w miejscowy krajobraz. Mimo to tęsknota i żal za rodzinnymi stronami na Bukowinie pozostały żywe. Wynikały one głównie z faktu przymusowego pozostawienia dużych, bardzo wartościowych gospodarstw oraz z trudnościami, jakie władze czyniły przy próbie kontaktów z najbliższymi, którzy pozostali w Rumunii.
Reemigracja Polaków z Rudy trwała od 1946 r. do 1950 r. Wyjechała ponad połowa mieszkańców wioski. Oprócz tych, którzy wyjechali do Polski, znaczna liczba przeniosła się do miast: Radowiec, Suczawy, Bakowa i innych, na ogół w celach zarobkowych. Utrzymują oni jednak stały kontakt z rodzinną Rudą, odwiedzając ją podczas świąt, zwłaszcza na odpust kościoła w Rudzie.
Michał Keller